Nie będzie odkryciem, że żyjemy w państwie zakazowo-nakazowym. Niemal w każdej dziedzinie życia napotykamy na wszelkiego rodzaju akty prawne, które bądź czegoś nam zakazują, bądź wręcz odwrotnie - zmuszają nas do określonych zachowań. Jesteśmy traktowani jak małe dzieci - „to wolno, a tego nie wolno”.
Wolność! To co my, Polacy, naród myślicieli i indywidualistów cenimy ponad wszystko, jest nam odbierane powoli, paragraf po paragrafie. Co gorsze nie robi tego ktoś obcy, robimy to sami - Polak Polakowi.
Do niedawna nie dostrzegałem dlaczego tak właśnie się dzieje. Złościłem się na ustawodawców za np. kolejne radary na drogach, za to, że mandat za niewłączenie świateł w aucie wzrósł do 250 zł i 4 pkt. Skąd ta niesprawiedliwość pytałem.
Aż tu pewnego dnia przyszło olśnienie, snop przejrzystego światła padł z nieba na mnie, siedzącego za kierownicą auta. Olśnienie miejsce miało na skrzyżowaniu z sygnalizacją świetlną zaopatrzoną w licznik. Wtedy właśnie dostrzegłem sens nakazów i zakazów mnożących się dookoła. Stojący przede mną gustowny Golf IV z niecierpliwością czekał na zielone. Niecierpliwość zupełnie niepotrzebna bo licznik wyświetla ,że do zielonego zostało 9… 8… 7… 6… - I tu musze przerwać odliczanie, aby opisać co robi kierujący wspomnianym Golfem – auto powoli rusza, kierowca uważnie się rozgląda i gaz! Kiedy zapaliło się zielone światło Golfik był już w połowie skrzyżowania. I właśnie taka jest nasza polska natura, dać palca to weźmiemy całą rękę.
Zapewne niebawem na tych samych sygnalizatorach z licznikami, które miały poprawić bezpieczeństwo, pojawią się kamery, które będą robiły nam zdjęcia jeszcze na czrwonym, bo inaczej w tym kraju chyba się nie da.
Od zawsze przyglądałem się naszym południowym sąsiadom. Państwo Czeskie traktuje swoich obywateli „jak dorosłych”. Każdy ma prawo decydować sam o sobie w zdecydowanie większym stopniu niż ma to miejsce u nas. Państwo nie ingeruje w co wierzymy, czym się odurzamy czy też w sprawach światopoglądowych o wiele poważniejszych, jak np. aborcja. U nas tak się nie da. W pierwszym przypadku mielibyśmy do czynienia z osiedlowymi krucjatami i walkami na maczety niczym w średniowieczu. W drugim zostalibyśmy narodem farmerów i największym producentem używek w Europie, w trzecim zniknęlibyśmy z mapy świata w przeciągu jednego pokolenia.
Zawsze przesadzimy i przekombinujemy.
Choćby polska emigracja w Anglii - wystarczyło kilkaset tysięcy rodaków w kraju gdzie obowiązują akty prawne sprzed kilku stuleci, a już Izba Lordów zmienia prawo bo jak zwykle przesadziliśmy. Nie głupi jesteśmy, to poczytaliśmy i już lepiej sobie radzimy w naciąganiu ichniejszego systemu.
Świeżutki przykład z rodzimego podwórka. Pastafarianie. Ledwo Naczelny Sąd Administracyjny uchylił decyzję Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji o odmowie rejestracji tego związku wyznaniowego, a już pojawiają się głosy Pastafarian, że w Sejmie obok krzyża zawiśnie durszlak. Znów przesada, która spowoduje, że państwo polskie pogwałci wszelkie swobody wyznaniowe w tym kraju by do tego nie dopuścić.
Polak musi, bo się udusi.
Napisz komentarz
Komentarze