NIK stwierdziła również, że w 20 proc. skontrolowanych miast dane osobowe zaobserwowanych osób nie były odpowiednio zabezpieczone. Jak powiedział rzecznik NIK Paweł Biedziak, przechowywano je na dyskach komputerów niezabezpieczonych hasłem lub w pomieszczeniach dostępnych dla osób postronnych. W niektórych miastach do przetwarzania danych dopuszczono osoby, które nie miały upoważnień nadanych przez administratora danych. Na przykład w Katowicach pracownicy i wolontariusze mogli bez ograniczeń dysponować obrazami - zatrzymywać, cofać, odtwarzać, archiwizować lub też drukować stop-klatki bez rejestracji. NIK zwraca uwagę, że takie praktyki mogą prowadzić do naruszenia dóbr osobistych osób, których wizerunek oraz sposób zachowania został utrwalony na obrazach z kamer monitoringu.
Do największych uchybień NIK zalicza także brak całodobowej obserwacji. Okazuje się, że często w nocy nikt nie sprawdzał co rejestrują miejskie kamery, albo tak jak to miało miejsce w Zamościu jedna osoba była odpowiedzialna za obserwację obrazów z… 80 kamer! co w praktyce oznacza, że w wypadku wystąpienia groźnego zdarzenia - choć zostało ono utrwalone na dysku - brakowało natychmiastowej i adekwatnej reakcji Policji lub straży miejskiej. Ale wszystko ląduje na twardych dyskach, więc zawsze nagrania można obejrzeć i… wystawić mandat za złe parkowanie.
W 1/3 kontrolowanych miast system monitoringu ujawniał przede wszystkim złamanie przepisów ruchu drogowego (od 51 do 99 proc. ogółu zaobserwowanych zdarzeń). Zdarzenia, z którymi najczęściej kojarzymy sensowność zakładania monitoringu, to nieledwie 5 proc.: pobicia, rozboje - 2 proc., dewastacje - 1,7 proc., kradzieże - 0,5 proc., włamania do samochodów - 0,1 proc., do obiektów - promil.
W Lubaniu od 2009 roku zainstalowanych jest dwanaście kolorowych, dzienno-nocnych kamer. Czujecie się dzięki nim bezpieczniej?
Cały raport NIK o miejskim monitoringu wizyjnym przeczytać możecie tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze