Chłopak ze Zgorzelca pewnego dnia pojawił się w lubańskiej pizzerii w towarzystwie pięknej dziewczyny i przyjaciela zza zachodniej granicy. W lokalu nie brakowało także kilku lokalnych „supermenów” i jak można się spodziewać nie spodobało im się obce towarzystwo. Swoich przekonań nie zachowali dla siebie – zachowywali się głośno i irytowali pozostałych klientów.
Pierwszy nie wytrzymał Niemiec, który postanowił publicznie w swoim języku wyrazić swoją krytyczną opinię o polskiej kulturze. Nasi oczywiście to osoby, które w świecie bywały i niejeden język znają, więc wszystko dokładnie zrozumieli i… zaczęło się. Przepychanka, bójka i wzajemne groźby zakończyły się opuszczeniem przez gości ze Zgorzelca lubańskiej knajpy.
Nie minęło pół godziny, a pod pizzerią z przeraźliwym piskiem opon zatrzymało się pięć luksusowych samochodów, z których wyskoczyło miej więcej 20 młodzieńców z kijami baseballowymi. Szybciutko sforsowali żywopłot i wpadli do lokalu. Jak wynika z dziennikarskiej relacji ich twarze nie były przepełnione miłością do bliźniego. Agresji nie mieli jednak na kim wyładować, bowiem w tym miejscu nie było już wcześniej wspomnianych niekulturalnych „supermenów”. Po stwierdzeniu tego faktu samochody zaczęły podjeżdżać pod kolejne lokale w całym mieście. Niestety nigdzie na horyzoncie nie było widać adwersarzy.
Goście byli jednak wytrwali i ani myśleli o rezygnacji z poszukiwań. Przez dłuższy czas zatrzymywali wszystkie samochody przejeżdżające przez ulicę Spółdzielczą i wnikliwie upewniali się, że we wnętrzach pojazdów nie znajdują się ich przeciwnicy.
Niestety artykuł sprzed 20 lat nie odpowiada jednoznacznie jak zakończyła się cała sytuacja. Podejrzewamy, że naszym zawadiakom udało się uniknąć przeznaczenia i zapewne niezbyt przyjemniej konfrontacji.
Napisz komentarz
Komentarze