W pierwszych latach nowej Polski wyglądało tak, jakbyśmy poradzili sobie z tym problemem, później stopniowo z latami było już coraz gorzej, a ostatnie 12 miesięcy to czas spektakularnych wpadek. Oto przykłady ze strefy materialnej.
Początek tego roku rozpoczęła afera z bublem budowlanym, jakim okazał się odbudowany po powodzi most na Czerwonej Wodzie w Sulikowie. Został przez fachowców zaprojektowany tak, że zamiast ułatwiać przypływ wody, powoduje jej spiętrzanie, stwarzając zagrożenie dla okolicznych mieszkańców. Bezpośrednią winę projektantów, którzy ponoć całą dokumentację przygotowali zza biurka, udowodnił sąd.
W połowie roku przynajmniej część z nas żyła skończoną budową w Złotym Potoku. Tam wbrew sztuce budowlanej wykonano remizę ze świetlicą. Projektanci tym razem spisali się dobrze, natomiast wykonawcy poszli na skróty i nie wylali tzw. wieńca, w wyniku czego nie spięty obiekt pęka i nie nadaje się do użytku.
Na koniec tego roku - to taka klamra - też mamy niezły fajerwerek. W rezultacie niedbałego odczytania map geodezyjnych pod Stożkiem Perkuna - naszym największym wzniesieniem położonym między Leśną a Grabieszycami, firma z Mirska wycięła 1,5 ha młodego lasu. Kiedy dostrzeżono pomyłkę, że wyręb powinno się prowadzić po drugiej stronie drogi, pod piłami motorowymi padło aż około 10 tysięcy drzewek. Wina zleceniodawcy - na obecnym etapie dochodzenia - ponoć jest bezsprzeczna.
Trzy fakty i robi się smutno. Jeśli tak dalej będzie się to wszystko toczyć, to niechybnie wróci koszmar PRL-u, który tak ciążył nad całokształtem życia całego społeczeństwa.
Napisz komentarz
Komentarze