Kierowca skody nie miał czasu na wyhamowanie, a po uderzeniu stracił panowanie nad pojazdem. Samochód zjechał na przeciwległy pas, przeleciał przez rów i zatrzymał się dopiero za ogrodzeniem jednej z posesji, oddalonej o kilkanaście metrów od drogi.
Do zdarzenia doszło w sobotę około godziny 19:00 na drodze wojewódzkiej nr 357 w Siekierczynie.
Na szczęście nikt nie odniósł obrażeń. Na miejscu OSP Siekierczyn, JRG PSP Lubań oraz patrol policji.
Aktualizacja
W niedzielę nie było warunków do rozmowy z poszkodowanym kierowcą. Dziś mężczyzna opisał nam, jak według niego doszło do zderzenia.
To nie ja uderzyłem w BMW, które wyjechało na drogę, a kierująca tym autem. Wyjeżdżając na główną uderzyła z boku w tył mojego auta, tuż za tylnym kołem, gdy mijałem skrzyżowanie. W tym momencie obróciło mnie i zaczęło ciągnąć w stronę drzew rosnących po prawej stronie drogi. Musiałem się ratować, więc skręciłem w lewo i dodałem ostro gazu, żeby uniknąć uderzenia w drzewa. Auto z mocą 200 KM i napędem na przednią oś wyprowadziło mnie z tego, ale straciłem przyczepność i wypadłem z drogi po jej przeciwnej stronie. Przejechałem jeszcze spory odcinek zanim się zatrzymałem, stąd wrażenie, że jechałem z nadmierną prędkością. Nie było innego wyjścia. Gdybym nic nie zrobił, wylądowałbym w tych drzewach.
Kierowca podkreśla, że to nie nadmierna prędkość była powodem dla którego zatrzymał się tak daleko, lecz efekt manewru ratunkowego, który wykonał, by uniknąć zderzenia z drzewami. Dodaje również, że mocno dotknęła go reakcja kobiety, która była sprawczynią zderzenia. Przez blisko 10 minut nie podeszła zapytać, czy nic mu się nie stało.
Napisz komentarz
Komentarze