Dzwonili do nas zbulwersowani mieszkańcy, że dwóch mężczyzn przycinających gałęzie pod linią energetyczną masakruje kwitnące lipy wzdłuż ulicy Mickiewicza w Lubaniu. Kilka drzew niemal ogołocono.
To co zrobili z tymi drzewami, to jakaś masakra! Na jednym z drzew było ptasie gniazdo. To nie tak powinno wyglądać. – usłyszeliśmy od jednej z mieszkanek.
Próbę powstrzymania wycinki podjął pracownik Wydziału Ochrony Środowiska i Gospodarki Przestrzennej Urzędu Miasta Lubań. I chociaż nie miał obowiązku, bo droga jest powiatowa, to właśnie dzięki niemu skala przycinki została ograniczona do cięcia gałęzi najbliżej linii. A służby powiatowe? Te, mimo że mają siedzibę przy tej samej ulicy, nie zrobiły nic.
Gdy trwała jeszcze wycinka odwiedziliśmy Wydział Środowiska i Rolnictwa Starostwa Powiatowego w Lubaniu. Podinspektor, który siedział przy pustym biurku, nie wykazywał najmniejszego zainteresowania zaistniałą sytuacją. Wszystkie jego wysiłki ograniczyły się do przekonywania nas, że to nie jego sprawa oraz odesłał do wydziału, który w powiecie z ochroną środowiska nie ma nic wspólnego. Stamtąd trafiliśmy do Powiatowego Zarządu Dróg, bo przecież droga jest w zarządzie Powiatu. Tam dowiedzieliśmy się, że o niczym nie wiedzą i nikt też nie zgłaszał chęci wejścia w pas drogowy. Dyrektor był zaskoczony i przy nas zaczął dzwonić, próbując ustalić, na jakiej podstawie o tej porze prowadzone są takie prace.
O 14:20 o sprawie powiadomiliśmy policję. Później usłyszeliśmy, że funkcjonariusze pojechali na miejsce... i nie zastali firmy, która przycinała drzewa.
Powinni robić to dwa miesiące temu, a nie teraz gdy mamy środek okresu lęgowego. Energetyka się wycwaniła, bo zleca to firmom, które wyłaniają w przetargach, więc wygrywają te, które zrobią to najtaniej. Energetyka tłumaczy wtedy, że to nie oni a firma, która wykonuje zlecenie. Dziwię się, że Starostwo nie reagowało – usłyszeliśmy do miejskiego urzędnika, który jako jedyny naprawdę zainteresował się sprawą.
Zgodnie z obowiązującym prawem, firma realizująca prace przy liniach energetycznych – nawet w terenie miejskim – ma obowiązek uwzględnić okres lęgowy ptaków, który trwa od 1 marca do 15 października. Jak wynika z przepisów ustawy o ochronie przyrody oraz rozporządzenia Ministra Środowiska z 2016 roku, w tym czasie nie wolno niszczyć ani uszkadzać gniazd, ani prowadzić działań mogących zakłócać lęgi ptaków objętych ochroną gatunkową.
Oznacza to, że przed rozpoczęciem takich prac konieczna jest kontrola ornitologiczna – jeśli na drzewach znajdują się aktywne gniazda, cięcia należy wstrzymać lub przełożyć na czas po zakończeniu lęgów. W wyjątkowych przypadkach, np. zagrożenia dla infrastruktury lub bezpieczeństwa ludzi, można ubiegać się o specjalne zezwolenie na odstępstwo od zakazów. Jak twierdzą mieszkańcy, na jednym z drzew przy ul. Mickiewicza znajdowało się gniazdo – to oznacza, że firma powinna była zweryfikować ten fakt przed rozpoczęciem prac.
Tymczasem sposób ich prowadzenia budzi poważne zastrzeżenia także pod względem bezpieczeństwa. Pracownik z piłą, balansujący na drabinie ustawionej na samochodzie, bez widocznych zabezpieczeń – to obraz pracy, która nie spełnia nawet podstawowych standardów BHP.
Jeśli firma przyłożyła się do kontroli ornitologicznej tak, jak do przepisów bezpieczeństwa, to trudno mieć pewność, że w ogóle próbowała działać zgodnie z wymaganiami.
Napisz komentarz
Komentarze