Dotąd pierwszy dzień wiosny, a tym samym i Dzień Wagarowicza, przypadał zwykle na 21 marca. Przynajmniej tak wynika z podręczników do geografii i naszych przyzwyczajeń. Okazuje się, że wiosna zawitała u nas już wczoraj dokładnie o godzinie 17:57. Dlaczego? Powodów jest kilka. Przede wszystkim mamy dość nieprecyzyjny kalendarz. Doba przecież naprawdę nie ma dokładnie 24 godzin, a rok 365 dni. Do tego dochodzi dość mało znany ruch, jaki wykonuje nasza planeta, czyli tzw. ruch precesyjny. W dużym skrócie nasza planeta nie tylko krąży wokół własnej osi i słońca, ale także dodatkowo "buja się na boki" jak dziecięcy "bączek" co wpływa na dokładny termin rozpoczęcia astronomicznej wiosny. No, ale do rzeczy, bo tekst nie ma mieć przecież tematyki fachowej.
Pojawia się problem, bowiem 21 marca w naszym kalendarzu to nie tylko pierwszy dzień wiosny, ale także dzień wagarowicza. Co robić skoro mądre głowy twierdzą, że w tym stuleciu wiosna już nigdy nie przyjdzie 21 marca? A dodatkowo czasami pojawiać będzie się już nawet 19 marca. Kiedy w takim razie wybrać się na wagary? Zobaczymy, który dzień wybierać będą uczniowie na unikanie lekcji. Mamy nadzieję, że w tym przypadku nie wybiorą salomonowego rozwiązania i ze szkoły nie znikną na dwa dni, bo to może stanowić już spory problem dla całego systemu szkolnictwa, który straci koljny cenny dzień edukacji młodego pokolenia.
Napisz komentarz
Komentarze