Jeszcze w lutym tego roku miejskie ministerstwo prawdy - ŁCR - informowało o przedłożeniu do konsultacji społecznych projektu przebudowy ulicy Starolubańskiej. „Rok 2016 przyniósł zwrot akcji. Na przełomie stycznia i lutego odbyło się spotkanie w terenie przedstawicieli miasta z biurem projektowym w sprawie opracowania koncepcji zagospodarowania drogi. Obecnie wstępny projekt przebudowy został przedłożony do konsultacji zainteresowanym mieszkańcom.”
- Ta droga ma już całkiem długą historię remontową począwszy od lat 90., kiedy to instalowano tam kable telefoniczne Telekomunikacji, a następnie firmy Dialog. Liczne prace i ciągłe rozkopywanie, a potem łatanie nawierzchni doprowadziło do tego, że z roku na rok stan drogi pogarszał się. Tymczasem pora skończyć z Rzeczpospolitą łataną i zrobić coś raz a porządnie - w ten sposób uzasadniał wówczas konieczność remontu Krzysztof Szuba, tamtejszy radny.
Niestety z końcem wakacji usłyszeliśmy ze strony włodarzy zaskakującą informację dotyczącą Starolubańskiej - „Wpadliśmy w pasztet”. - Wpadliśmy w pasztet w takim sensie, że projekt który złożył, zgodnie z procedurą przetargową projektant jest niedokończony i bez uzgodnień – tłumaczy Mariusz Tomiczek wiceburmistrz miasta Lubań. Stąd nie zapłacimy mu za wykonaną pracę i robimy wszystko, aby zlecić nowy projekt, który umożliwi remont tej drogi. Projektanta z Zielonej Góry wyłoniliśmy zgodnie ze starą procedurą przetargową, gdzie obowiązywało kryterium najniższej ceny. Podpisaliśmy umowę i czekaliśmy na projekt. Już wcześniej projektant nie reagował na nasze pisma i monity, w których wnioskowaliśmy o zmiany w projekcie. Projekt został przysłany pocztą w ostatnim dniu trwania umowy.
Według włodarzy, gdyby projekt oddany był w terminie, miasto byłoby już po wyłonieniu wykonawcy. Prace na ulicy Starolubańskiej ruszałyby na dniach, a ukończenie remontu przy sprzyjającej pogodzie miałoby miejsce jeszcze w tym roku.
Najbliższy możliwy termin na wykonanie Starolubańskiej to wiosna przyszłego roku – twierdzi wiceburmistrz. - W tej chwili należy ponownie zlecić wykonanie projektu i wykonać uzgodnienia, bo tam mamy zjazd z drogi wojewódzkiej, a to trwa miesiąc – półtora.
Zgodnie z umową wobec projektanta zostaną wyciągnięte konsekwencje, firma za nienależyte i nieterminowe wykonanie pracy nie otrzyma pieniędzy. Magistrat już dziś zdaje sobie sprawę, że wykonawca projektu złoży sprawę do sądu, jednak urząd jest pewny swego i nie zamierza płacić za tak wykonany projekt.
Tym sposobem po raz kolejny remont ulicy odkłada się w czasie. Czy możemy mówić o pechu? Raczej nie, bowiem tu przynajmniej o remoncie myśli się i mówi. Są ulice, naprawdę pechowe, o których urzędnicy słowem nie wspominają jak gdyby nie było ich na mapie. W podobnym stanie są ulice Główna, Łukasiewicza, w centrum miasta Grunwaldzka czy wisienka na torcie - ulica Mostowa.
Napisz komentarz
Komentarze