Zaczęło się kilka lat temu, gdy nieznajomy mężczyzna wysłał Czeszce w średnim wieku zaproszenie do znajomych na Facebooku. Kobieta je zaakceptowała, a rozmowa przeniosła się na WhatsApp. Korespondowali krótko, jednak mężczyzna, który przedstawił się jako inżynier z Holandii, zdążył wspomnieć, że ma umierającą żonę. Po tym kontakt się urwał.
Po pewnym czasie mężczyzna odezwał się ponownie, już jako wdowiec. Tym razem prowadzili intensywną korespondencję. Holender twierdził, że jest na rejsie służbowym w Australii, gdzie jego statek uległ awarii. Poprosił kobietę o pieniądze na wymianę części oraz o opłacenie wysyłki paczki zawierającej sporo gotówki i jego majątek. Przelała mu 500 000 koron (ok. 86 000 zł). Kiedy przesyłka nie dotarła, a kontakt się urwał zaczęła wątpić i w sierpniu ubiegłego roku zgłosiła sprawę na policję.
Policjanci poinstruowali ją wtedy, by natychmiast zerwała kontakt z oszustem. Niestety uczucia wzięły górę i niepoprawna romantyczka nie posłuchała rad funkcjonariuszy. Inżynier z Holandii po pewnym czasie odezwał się ponownie, w ten sposób od września 2024 do połowy lipca 2025 roku kobieta przelała mu kolejne 3 700 000 koron (ok. 635 000 zł).
Dopiero pod koniec ubiegłego tygodnia zrozumiała, że została oszukana. Mężczyzna cały czas zapewniał ją o swoich uczuciach i obiecywał, że przyjedzie do Czech.
Happy endu raczej nie będzie, kobieta do tej pory straciła 4 200 000 koron. - podsumowała sprawę por. Bc. Ivana Baláková, rzeczniczka policji w Libercu.
Napisz komentarz
Komentarze