W Świeradowie-Zdroju głosowano nad odwołaniem burmistrz Edyty Wilczackiej. Zgodnie z protokołem Miejskiej Komisji ds. Referendum, liczba osób uprawnionych do głosowania wyniosła 3018, a do urn poszło jedynie 340 mieszkańców. To oznacza frekwencję na poziomie 11,27%. Liczba głosów ważnych wyniosła 338 z czego aż 326 osób, czyli ponad 96% opowiedziało się za odwołaniem burmistrz. Wynik ten nie miał jednak mocy prawnej. Aby referendum było ważne, wymagana była frekwencja na poziomie co najmniej 937 głosujących (czyli 3/5 osób, które głosowały na burmistrza w wyborach samorządowych w 2024 roku).
Komisja stwierdziła nieważność referendum, a Edyta Wilczacka zachowuje stanowisko. Warto jednak zaznaczyć, że burmistrz straciła większość w radzie miasta, co oznacza, że każda decyzja będzie musi być teraz negocjowana z radnymi, którzy są wobec niej w opozycji.
Podobny scenariusz rozegrał się w Nowogrodźcu, gdzie mieszkańcy decydowali o losie tamtejszej Rady Miejskiej. Do ważności referendum potrzebne były 3173 głosy, oddano ich 2477, z czego 2376 głosów było za odwołaniem rady, to ponad 90% głosujących. Frekwencja wyniosła jednak jedynie 21,68%, co sprawiło, że referendum zostało uznane za nieważne.
Organizatorzy nowogrodzieckiego referendum przyznają, że zabrakło kampanii informacyjnej i mobilizacji mieszkańców. W komentarzach pojawiają się głosy, że to nie koniec, bo rozważane jest kolejne referendum, tym razem w sprawie odwołania burmistrz Nowogrodźca.
Niepowodzeniem zakończyło się także referendum w Podgórzynie, gdzie frekwencja wyniosła 22,92%. Do urn poszło 1479 mieszkańców, podczas gdy do ważności referendum potrzebnych było co najmniej 2019 głosów. Choć zdecydowana większość głosujących opowiedziała się za zmianami, ich liczba okazała się niewystarczająca, by decyzja miała moc prawną.
Referenda z 15 czerwca pokazały wyraźnie, że choć w wielu gminach narasta niezadowolenie, to bez wyraźnego zaangażowania mieszkańców nie dochodzi do realnych zmian.
Napisz komentarz
Komentarze