Od około 18,5 metra powietrze ze sprężarki, wydmuchujące urobek spod głowicy wiertła, przestało wracać na powierzchnię co świadczyło, iż w pobliżu głowicy znajdowała się pustka, do której pomiędzy skałami uciekało sprężone powietrze. Rozpoczęły się nerwowe chwile wyczekiwania na moment, w którym wiertło przebije strop sztolni i wejdzie do środka. Po około 21,5 m urobek wraz ze sprężonym powietrzem zaczął znów wracać przez „komin”, co świadczyło, iż sztolnia została minięta i wiertło przesuwało się dalej w głąb góry.
- Mimo solidnego przygotowania obmiarów w terenie i dziesiątkach godzin spędzonych nad planami i mapami, odwiert nie trafił w sztolnię nr I. Kompleks dał nam lekcję pokory i pokazał, iż łatwo swoich tajemnic nie odda - przyznał Sebastian Terenda z SMGŁ.
Ekipa projektu jest bardzo zdeterminowana i nie zamierza „złożyć broni”. - Walczymy dalej, aż do osiągnięcia zamierzonych celów. Po wykonaniu nowych pomiarów, uwzględniających zdobyte w trakcie badań informacje, znów wrócimy do badań terenowych - zaznaczają przedstawiciele Stowarzyszenia Miłośników Górnych Łużyc i dziękują wszystkim osobom wspierającym ich działania oraz ekipie z firmy Zakład Robót Geologiczno-Wiertniczych za wytrwałość przy drążeniu jednych z najtwardszych skał na Ziemi.
Napisz komentarz
Komentarze