Roku Pańskiego 1597, jakoś dwie niedziele po św. Marcinie, we wsi Włosień należącej do Jaśnie Pana Nostitza, który to kupił wieś od Pana Macieja von Salza, z pobliskiej Platerówki, złapano i pod sąd oddano czarownicę. Ze Zhorjelca nikt na sąd się nie zjawił, bo i tak problemów Sześć Miast miało wiele. Dobry Król Ferdynand za zdradę podczas wojny szmalkaldzkiej obłożył był związek olbrzymią karą, 100 tysięcy guldenów musieli zapłacić. Do tego przywilejów utracili co nie miara i płacić podatek od piwa muszą. Tedy bogaci patrycjusze z miasta nie w głowie mieli sądy nad wiejską babą o czary zadenuncjowaną.
Sprawę prowadził miejscowy pleban, który ongi pachołkiem inkwizycji i wiernym jej rabem był. Nikt już dziś nie pamięta o co dokładnie starą Agnes, zielarkę z Nikolausdorfu, sądzono. Jedni mówią, że sołtysowym krowom jakieś zielsko zadała i te cielęta potraciły, a inni że znowu sołtysową córkę od klasztornej furty odwieść miała i do magicznych sztuk ją przyuczała. Koniec końcem na skraju wsi piękny stosik wyrychtowano, a kat Agnes o głowę skrócił. Nie pomogły lamenty i litanie, nie pomogły przekleństwa. W ostatnim tchnieniu diabła o zemstę błagała. Widno Zły przy sobocie pofolgował sobie i kilka kufelków piwa za dużo wypił, bo lamenty starej Agnes dopiero jakoś po północy do niego dotarły. Diabli szlag go trafił, wściekł się nie na żarty, bo Agnes w poważaniu Zły miał nadzwyczajnym. Jako jedyna baba w okolicy z niechcianą ciążą umiała się sprawić, a toć to woda na jego młyn. Z żalu po starej czarownicy wielką burzę nad wsią rozpętał, wiatry takie pogonił, że lasy się kłaniały aż do ziemi samej. Szalał nad okolicą dając pokaz diabelskich mocy, dachy zrywał, wody w rzekach cofał. Pod Gryfowem wpadł na jeźdźców i wóz weselny z nowożeńcami. Harcował i straszył orszak cały, aż do Olszyny, w końcu by nowożeńcom zbyt radośnie nie było, cały wóz wraz z gośćmi przewrócił do pobliskiego mokradła. Z wyciem i jękiem wpadł do starej stodoły, aż się ze strzechy mchy posypały i zniknął. Długo jeszcze słychać było jęki i żale Złego po starcie starej Agnes. Dopiero w noc po św. Barbarze pogoda się uspokoiła.
Tak, tak, drogo Włosień zapłacił za stos czarownicy.
Historię spisał Jacek Kaktus Jurak.
Autor inspirował się podaniami zebranymi przez Siegfrieda Bruxa w tłumaczeniu Marii Bagrij – Szopińskiej. Uzupełnione o zapiski z lokalnych legend oraz oparte na historycznych faktach i zdarzeniach, które miały miejsce na przestrzeni wieków na Pograniczu Śląsko - Łużyckim.
Napisz komentarz
Komentarze